PANICZ I DZIEWCZYNA

Adam Mickiewić

I

W gaiku zielonym
Dziewczę rwie jagody;
Na koniku wronym
Jedzie panicz młody.

I grzecznie się skłoni,
I z konia zeskoczy:
Dziewczę się zapłoni,
Na dół spuści oczy.

"Dziewczyno kochana!
Dziś na te dąbrowy
Z kolegami z rana
Przybyłem na łowy;

"I trafić nie mogę,
Gdzie leży miasteczko.
Wskaż, proszę, mi drogę,
Piękna pastereczko.

"Czy prędko już z lasu
Ta ścieżka wywiedzie?" -
"Jeszcze pan zawczasu
Do domu zajedzie.

"Na polu wnet drzewo,
Коłо drzewa brzozki,
Stąd droga na lewo,
Tam około wioski.

"W górę przez zarostek,
W prawo ponad rzeczką.
Tam młynek i mostek,
I widać miasteczko".

Panicz podziękował,
Czule rączkę ścisnął;
W usta pocałował,
Na konika świsnął;

Siadł, ostrogą spina,
Nie widać młodego;
Westchnęła dziewczyna,
Ja nie wiem dlaczego.

II

W gaiku zielonym
Dziewczę rwie jagody;
Na koniku wronym
Jedzie panicz młody.

I woła z daleka:
"Pokaż inną drogę!
Za wioską jest rzeka,
Przejechać nie mogę,

"Ni mostu żadnego,
Ni brodu wytropić:
Chciałażbyś młodego
Chłopczyka utopić?" -

"То jedź pan drożyną
Na prawo kurhanu". -
"Bóg zapłać, dziewczyno".
"Dziękuję waćpanu". -

W las poszła drożyną,
Nie widać młodego;
Westchnęła dziewczyna
Oj! wiem ja dlaczego.

III

W gaiku zielonym
Dziewczę rwie jagody;
Na koniku wronym
Jedzie panicz młody.

I zawoła znowu:
"Dziewczyno, dla Boga!
Wjechałem do rowu:
Jakaż twoja droga?

"Nie jeździł w te ślaki
Nikt z dawnego czasu;
Chyba wieśniak jaki
Po drzewo do lasu.

"Poluję dzień cały,
Koniam nie popasał;
Jeździec zadyszały,
Konik się zahasał.

"Zsiędę i z роnika
Pragnienie ugaszę;
Odkiełznam konika
I puszczę na paszę".

I grzecznie się skłoni,
I z konia zeskoczy;
Dziewczę się zapłoni,
Na dół spuści oczy.

Ten milczy, ta wzdycha;
Po niedługiej chwili
Ten głośno, ta z cicha,
Coś z sobą mówili.

Lecz że wietrzyk dmuchał
W tę stronę dąbrowy,
Przetom nie dosłuchał
Panicza rozmowy.

Lecz z oczu i z miny
Tom pewnie wyczytał,
Że więcej dziewczyny
О drogę nie pytał.

(1822 - 1823)


Подстрочный перевод:

ПАНИЧ И ДЕВУШКА


Адам Мицкевич

В зеленой рощице
Девушка рвет ягоды;
На вороном конике
Едет молодой панич.

И вежливо кланяется,
И с коня соскакивает.
Девушка краснеет,
Опускает очи.

«Милая девушка!
В эти дубравы
С друзьями утром
Приехал на охоту.

И найти не могу,
Где лежит городок.
Прошу, скажи дорогу,
Прекрасная пастушка!

Быстро ли из лесу
Тропинка эта выведет?» -
«Еще пан раньше времени
До дому доедет.

На поле будет дерево,
Около дерева березки,
Оттуда дорога налево,
Там около деревеньки.

В гору через заросли,
Вправо по-над речкой.
Там мельница и мостик,
И видно городок».

Панич поблагодарил,
Нежно ручку пожал;
В уста поцеловал,
На коника свистнул.

Сел, шпорами ударил -
Не видно молодого.
Вздохнула девушка,
Не знаю, почему.

II

В зеленой рощице
Девушка рвет ягоды;
На вороном конике
Едет молодой панич.

И кричит издалека:
«Покажи другую дорогу!
За деревенькой река,
Переехать не могу,

Ни моста ни одного,
Ни броду нет:
Хотела бы молодого
Хлопчика утопить?» -

«Езжай, пан, дорожкой
Направо от кургана». -
«Бог тебе в помощь, девушка!» -
«Спасибо, сударь!»

В лес пошла дорожка -
Не видно молодого.
Вздохнула девушка.
Ой! знаю, почему!

III

В зеленой рощице
Девушка рвет ягоды;
На вороном конике
Едет молодой панич.

И кричит снова:
«Девушка, ради Бога!
Въехал в овраг,
Какая ж это дорога?

Не ездил теми тропами
Никто давным-давно.
Может, только крестьянин
В лес за дровами.

Рыщу целый день,
Конь не кормлен,
Сам запыхался,
Коник забегался.

Слезу и лошадке
Дам отдохнуть.
Разнуздаю коника
И пастись пущу».

И вежливо кланяется,
И с коня соскакивает
Девушка краснеет,
Опускает очи.

Тот молчит, та вздыхает;
Через некоторое время
Тот громко, та тихо,
О чем-то говорили.

Но ветер дул
В те стороны дубравы,
Потому я не расслышал
Панича разговора.

Только по очам и лицам
Прочитал ясно,
Что больше он девушку
О дороге не спрашивал.

(1822-1823)

Перевод a-pesni, 8 мая 2008